Blog

49 postów

Sobota dla wybrańców

A w pracowni kwitną kwiaty..  chwilkę trzeba na nie poczekać, bo na chwilę obecną jeszcze się wypalają, a że sama już przebieram nogami zaglądając do rozgrzanego do białości pieca, to sobie tu spoileruję.  Gotowa natomiast jest już kolejna porcja świeżych kubków, która oczekuje na swoje zdjęcia, są i talerzyki, czają się też wspomniane lampy. Niestety jeszcze nie bardzo mogę to wszystko pokazać, ale przyjdzie na to z pewnością dobry moment.

W kwestii planów na ten rok.. dobrze, powiem! Po głowie mi chodzi coraz bardziej wizja małej kawiarenki za budynkiem pracowni. Pod chmurką, osłonięta wielkim parasolem. Uruchamiana będzie na ciekawsze okazje, będzie można spróbować tu najlepszej kawy w okolicy i wypić ją z najpiękniejszych kubków na świecie. Będą też pycha ciasta i moja ukochana, żelazna amunicja: ciastka, tylko, że wtedy w wersji de lux. Byłoby, co nie?! Co o tym sądzicie? Chwila odpoczynku z przyjacielem w pięknym miejscu..? No bezcenna…

Tymczasem kolejna edycja zajęć sobotnich za nami. Robi się coraz ciekawiej. Była na nich młoda osóbka, o ogromnym potencjale, genialnym skupieniu i  władzy manualnej w dłoniach, która stworzyła śliczny kubek i dość nietypowy talerzyk. Były też i fajne dorosłe dziewczyny, które mają mnóstwo do powiedzenia, uśmiechnięte oczy, dobre doświadczenia, chęć obserwacji i ciekawość  wiedzy. Bo widzą po co im ona i to bardzo cenne. Każde takie spotkanie to dla mnie radocha. Ale o tym to już było.. Kolejne zajęcia sobotnie 14 marca. Czuwaj!

 

Przedwiośnie

Przedwiośnie, przynajmniej w perspektywie.. Melduję z żalem, że rozebrałam choinkę..

Okres od końca stycznia i dalej to dla mnie zawsze jakieś zawieszenie. Pogoda nie do końca halo, nastrój taki o, a praca nie goni. Człapię sobie więc w tej codzienności i czekam na słońce. Zalewam kubki, tym razem do form, a one sobie niezobowiązująco napływają. Czasami jednak łapie flow przy ich malowaniu. Jest kolorek, zakropiony punktowo złotem i jest impreza.  Największa radocha jest w momencie otwarcia pieca. To punkt kulminacyjny każdej pracy a emocje nie do podrobienia..

Są też zajęcia. Pełne dobrej energii,  radości z samego spotkania. Efekty pracy po każdych mimo różnych trudów zajęciach zadziwiające. A potem oczekiwanie do kolejnego tygodnia.. W moim przypadku również. Pozdrawiam serdecznie i życzę Dobrej Mocy..

kubek, cajęcia ceramiczne

Czas na pracę

Lubię ten okres, kiedy mam przed sobą czystą kartę w postaci całego roku. Moja radość jest tak nieokrzesana, że wdziera się z tego szczęścia coś w rodzaju chaosu, no bo jest to czas na który przerzucałam wszystko czego nie dało się rady wykonać przed końcem roku. Niniejszym stoję przed wielką górą fantastycznych pomysłów i podejmuję od kilkunastu dni próbę ich uporządkowania. Zapewne nie jestem w tym osamotniona. No i już raźniej : )

W pracowni odbyły się już dwie nowe akcje: Sobotnie zajęcia dla każdego, oraz miało miejsce spotkanie przy kole. Okazuje się, że pracownia zaczyna przyciągać niebanalne, ciekawe świata osoby, które potrafią mnie fajnie wzbogacić. Przy tych zajęciach oprócz tego, że powstają świetne prace to człowiek spotyka się z nową energią.  Spodobało mi się. Zapraszam jeszcze.

A jeśli chodzi o moje osobiste działania twórcze, to oprócz nowych kubków, które już istniały ale czekały na ostatnie pociągnięcie pędzla (i się doczekały!) i oprócz tych, które dostały już nowe życie; z koła czy z formy i wreszcie oprócz serii obiecanych talerzyków, to aktualnie jeszcze zmierzam się z lampami.. Będą to klosze, część z czerwonej gliny część z porcelany. Rzecz dzieje się właśnie i wydarza,  no i tyle mogę zdradzić. Gdy będzie gotowa, to na pewno się pochwalę.  I na tym wątek urywam znajomym cdn..

Podsumowanie

Pod koniec roku, zwłaszcza kalendarzowego nadarza się niekiedy syndrom podsumowania. Pomyślałam, że wykorzystam sobie taki czas i opowiem co mi chodzi po głowie.

Przede wszystkim jestem bardzo wdzięczna. To co mi się przydarzyło w tej pracowni od kwietnia, jest dla mnie budujące i bardzo kojące. Czemu od kwietnia? ponieważ od tego czasu układam sobie tą pracownię samodzielnie i tak trochę od nowa. Po roku odpoczynku i wywietrzenia sobie pomieszczeń oraz własnego mózgu nastąpił tutaj czas renesansu. I wychodzi całkiem nieźle.

Jestem wdzięczna za wszystkich ludzi, których spotkałam w tym roku, których poznałam od zera i tych których dane było mi poznać bliżej. I za to, że udaje mi się otworzyć dla nich i pracownię i oddać to, co narodziło się we mnie w postaci pomysłów. Czuję, że ślicznie mnie to ubogaca i od nowa kształtuje. Spływa na mnie przy tej okazji jakaś świeża mądrość, a to dla mnie, rasowego introwertyka, który czuje się najlepiej zamknięty w samotności w jakiejś zapomnianej dziurze z kulką gliny w rękach, sytuacja nowa.

Ludzie to spotkania, a spotkania to w tym wypadku generalnie zajęcia. Uważam je za niezwykłe. Chętnie idę na każde z nich, a to sygnał, że pomysł jest trafiony. W połowie stycznia kończy się pierwsza trzymiesięczna edycja zajęć i z marszu przechodzimy do następnej. Grupa czwartkowa murem zostaje na kolejne trzy miesiące, które zakończymy rytualnym malowaniem jajek tuż przed Wielkanocą. W środę również pozostaje kilka osób i z tego bardzo się cieszę. Wykonałyśmy przez ten czas fajną robotę, przerobiłyśmy z grubsza ceramikę w małej pigułce, choć to nadal i dla nich i dla mnie temat rzeka. Ciągle jest tutaj coś do odkrycia. Poniżej mała część tego co wyszło spod ręki mistrzów, czyli moich kochanych artystek. Niektóre z nich ciężko mi było oddać. Nie chciały się zrzec, cholera. Piękne, naprawdę piękne okazy..

A ja? To chyba byłam też ja. Podsumowana w tym roku. W tak zwanym międzyczasie (uwielbiam ten termin..) powstało kilkadziesiąt kubków, żeby nakarmić to zwierzę w środku mnie, które postanowiło zawalić pracownię sztuką użytkową po same brzegi. I to się dzieje i to się nadal będzie tu działo. Aczkolwiek myślę, aby oprawić te całe kubki teraz w spodki, talerzyki, cukierniczki i miski, aby w kolejne święta mieć na co położyć przepyszne pisanki.

Ale plany i pomysły na me twórcze życie w kolejnym roku to już zamieszczę w następnym wpisie. Pewnie nabędzie jakiś fikuśny tytuł w stylu: Nowy Rok i co dalej, albo jakoś tak.. I miło mi będzie jak ktoś to przeczyta.

: )

 

Idą święta : )

Pracownia aktualnie tkwi w trybie wyciszania. Przedświąteczny zgiełk skończył się właśnie, pozostało echo w postaci miarowych stęknięć pieca, który ma cito wypala ciężko poszkliwione dzieła. Przecież wszystko musi być na święta gotowe. Czemu na święta? ciekawe nie? No bo tak. I to jest pełna odpowiedź.

W dole zdjęcie gotowych domków, które artystki robiły po nocy. Teraz dostały kolor w postaci szkliwa, ale końcowego sznytu doczekają się podczas pierwszego spotkania w styczniu. Wtedy pomalujemy je farbami naszkliwnymi. Będą też malowane kubki i inna ceramika. Będą kolory, będzie złoto najprawdziwsze. I będzie śmiesznie.

Tymczasem znikam w otchłań kuchni gdzie ino zapach gotowanej kapusty i chmura z mąki. Uwielbiam ten czas, właśnie ten. Zewsząd napływają życzenia i uśmiechy i małe upominki. I jeszcze te pierniki i pierniki. I przed nami masa pracy a na końcu będzie tłumaczenie się, że Pan Jezus też przyszedł na świat w stajence, a tu wcale właściwie nie jest tak brudno!

Odpocznijcie w święta. Wszystkiego najlepszego dla Was!

 

zajęcia ceramiczne zielona góra

 

Grudniowy kiermasz w pracowni

W dniach 13-14 grudnia, czyli jeszcze trochę dziś odbył się świąteczny, grudniowy, kiermasz w pracowni, tudzież drzwi otwarte. To była pierwsza taka akcja, gdzie postanowiłam otworzyć pracownię bardziej niż dotychczas, udostępnić po niższej cenie moje prace i co ciekawe zaobserwować sobie jak to właściwie będzie. Było lepiej niż się spodziewałam , bo w relacji bezpośredniej z klientem – bardzo sympatycznie. Bardzo lubię, jak prace się podobają i lubię słuchać komentarzy na ich temat, bo to taki subiektywny odbiór z zewnątrz. Obserwowałam jak były zestawiane, to również doświadczenie, którego bez Was kochani klienci by nie dane było mi doświadczyć.

Akcja przebiegła dla mnie bardzo korzystnie, wierzę, że dla Was również i cieszę się, że prace dostaną nowe domy. (Powinnam chyba przeprowadzać z takim podejściem adopcję kubków a nie ich sprzedaż..)..(..hmm, to może podlegać pod jakąś jednostkę chorobową..)

W każdym razie na pewno będzie to nowa świecka tradycja w pracowni, bo potrzebna i mi i tym, którzy to zapamiętają i może przekażą dalej. Ceramika jest fajna. I to chciałam troszkę przed Wami odkryć.

 

 

Krótka relacja z zajęć nocnych

Zajęcia czwartkowe wypadły genialnie. Trwały prawie sześć godzin, z czego one pracowały 98% całego tego czasu.. 2% zeszło na zjedzenie pizzy, którą postanowiły zamówić, bo tak. Praca na prawdę gruba, domy mają ponad 30 cm wysokości! Kupa pracy i mega zaangażowanie.

Było pite wino, woda i herbata. Na stole zagościły różne mniejsze lub większe przekąski ale najfajniejsza była atmosfera. Do powtórzenia, bo szkoda by było nie.

W dole zdjęcia z tego co się działo na stole, a niebawem pokażę gotowce, jak tylko wyjdą z pieca. Warto poczekać na efekt końcowy, bo to będzie efekt łał : )

 

Nocne Lepienie

Czasami jest tak, że temat na zajęcia przekracza wszelkie ambicje i trzeba zrobić dłuższe spotkanie. Wtedy robię Nocne Lepienie, które z resztą zdarzyło się tu już kilka razy.    
Charakteryzuje się ono oczywiście dłuższą nasiadówką. To pewnik. A jak już siedzimy tak tutaj sobie, to mamy przyniesione jedzonko w stylu przystawek, lub ciasteczek i do tego oczywiście wino. No bo artyści i wino to przecież jedna szuflada.    
W zasadzie zajęcia nocne to i opóźniony start, ale dziś robimy wyjątek. Zaczynamy o stałej porze ale posiedzimy ze 4-5 godzin. Czwartkowa Grupo, przybywaj!    

A temat?    

Dzisiaj na tapecie domki. Domki jako świeczniki, z okienkami, płotkami i daszkami z kominem. Kupa pracy.    
Będzie super!

   
 
 
 

Wpis najpierwszy

No bo z ceramiki można zrobić bardzo wiele. Wystarczy wziąć glinę do ręki, ścisnąć i już powstaje kształt. Tymczasem nowa idea rodzi pięć następnych…. i tu się zaczyna..

Nie będę na razie opowiadać co można zrobić z ceramiki. O tym będzie potem i to dużo i długo. Bo można by wymieniać bez końca opisując wszelkie przydasie, kurzołapki i praktyczne wynalazki którymi możemy obdarować każdego, nadając im znaczenie sztuki. Jednak ja postanowiłam uchwycić jeden z nich.

To kubek. Praktyczny-niewielki-codzienny-niezbędny. Baaardzo praktyczny. A więc jego postawiłam na piedestale i jemu należą się tutaj fanfary. Osobiście mam do niego słabość i nawet jak wyjeżdżam, to do domu przywożę pamiątkę w postaci kubka. Oczywiście tylko wtedy gdy mnie zachwyci.     Ale czy musi być tradycyjny? Czy musi być równy i grzeczny? Może być jakiś królewski albo właśnie minimalistycznie niedopowiedziany. Może być taki jaki zechcę.

I o tym tutaj będzie.
Będzie też o warsztatach. Naspraszałam sobie do pracowni zacne grono Dorosłych Kobiet i razem wespół-zespół imprezujemy tydzień w tydzień. Rzecz się dzieje w pracowni, gdzie realizujemy ten milion pomysłów który zalega w mojej głowie na to, Co-Można-Zrobić-Z-Ceramiki.
Jest śmiesznie, bo miła atmosfera to jest coś bardzo ważnego, jest muzycznie, nie ma ciszy bo jest klimacik. Jest smacznie, bo zawsze robię jakieś słodkie chrupańsko samodzielnie. I jest przede wszystkim pracowicie. Z każdych zajęć wychodzą z gotową pracą. Oczywiście, że zostaje ona do wypalenia w pracowni, ale wiadomo. Jest zrobiona. I to jest fajne.

Lubie tą robotę.