Zabawa trwa

Maj ma się dobrze i słonecznie, co napawa optymizmem. Takie szybciutkie lato to dla wszystkich miła niespodzianka. Nawet ja wstaję uśmiechnięta i z nieudawaną radością witam słońce. Ja, która ożywia się na wspomnienie listopada i wszechobecnych chłodów, oraz planuje na luty wypad nad morze : )

No dobrze. My tu nie o tym. Pogodę zostawmy na kolejny wpis, a ja Wam delikatnie poopowiadam o kubkach. Powiem szczerze, wyzwanie postawiłam sobie ponad moje możliwości, co oczywiście nie oznacza, że tego nie dokonam. (coo, ja nie zrobię??) Natomiast jest z tym wszystkim cała kupa śmiechu, bo z jednej strony chcę zrobić dużo i żeby było tyle na półkach, że ho ho, a z drugiej, sorka, ale nie cierpię baboli, więc każdy z nich tych kubków przechodzi żelazną kontrolę jakości na każdym etapie powstawania. I takim oto sposobem zakopałam się w tej jakości i docelowej piękności, co powoduje, że nakład pracy zżera mi dodatkowe godziny. Ale nic to, trening czyni cuda, co właśnie udowadniam sobie na bieżąco i poważnie, aż dziw bierze jak sobie człowiek postawi cel i ryje do przodu nie zważając na przeszkody, co można sobie wypracować.. No bo inspirują mnie sami mistrzowie z górnej półki, a to nie kij dmuchał. I jest zabawa.

Ponadto wielbiąc się w coraz to nowych wyzwaniach kopię w kolejnych technikach i możliwościach zdobień, a to będziecie mogli zaobserwować niebawem i mam nadzieję, ze spodoba wam się to co robię tak jak mnie : ))

No i słabsza wiadomość to taka, że plan na chwilę obecną zakładał jakieś 550 kubasów, a ja jestem na 300. Znaczy tyle dziś przekroczę o ile przestanę się bawić komórką wstawiając kolejne kubki do sklepu i pisząc bloga : ) Ale coż, mam nadzieję, że podzielacie moją myśl, iż fajniej jest mieć na własność małe dzieło sztuki, niż kubek przez małe k, tyle, że zrobiony ręcznie.. Myślę, ze nie ma co na siłę zaśmiecać naszego globu jakąś przypadkową kaszaną..

To do miłego, a ja tu tymczasem wrzucę małą zajawkę tego co niedługo wyeksponuję w galerii…