Podsumowanie?

Z podsumowaniami u mnie jest tak, że rzetelnie nie będzie. Z natury jestem działacz, więc łapię w locie nowe pomysły, a te chciałabym teraz już realizować. Tak więc z podsumowaniami jest tak, że połowy to ja nie pamiętam co się działo, a resztę chcę poprawić. Ostatnio jednak jestem dla siebie dość dobra i gdy tylko czuję, że ne wyrabiam na zakrętach, głaskam się po główce i zezwalam sobie na mały krok w tył. A potem na szczęście dalej do przodu.

Tak więc rok to był dobry. Obfitował pięknie w zajęcia dla babek w grupach oraz w indywidualne warsztaty. To spowodowało, iż prac moich własnych nie przybywało w zastraszającym tempie, ale za to wykluło się kilka fajnych pomysłów co do przyszłych realizacji. Było też kilka ambitnych zleceń, z których jedno z nich to 200 takich samych misek z koła. Zajęcie to było wbrew pozorom rozwijające i ciekawe, a spowodowało iż mam ochotę przerzucić się na tą technikę z całych sił. No zaczynam słuchajcie czaić o co w tym kole chodzi!

Pojawiły się w pracowni znów farby. Kiedyś mocno na kubkach po wierzchu malowałam i nie mam z tym problemu, ale farby, które do mnie zawitały są tym razem podszkliwne. To absolutnie genialny produkt, który da Wam pewność, że malunek pozostanie nietknięty podczas użytkowania, a ja mogę pomalować ceramikę gdzie mi się żywnie podoba. Farby można mieszać ze sobą dowolnie, co jest również ewenementem w ceramice, wypalając ją w temperaturach powyżej 1200 stopni. Strasznie to przyjemna robota bo i fajnym rezultatem.

Poznałam również czar wałków drewnianych z rzeźbionymi wzorami, które odbijam w glinie. A to już daje efekt łał.. Glina przyjmie wszystko, a dla rzeźbionego drewna jest szczególnie łaskawa. Jak sama nazwa wskazuje, glinę przy tej technice należy rozwałkować a więc będzie alternatywa odpoczynku dla pracy przy kole. Lepimy tutaj z plastrów więc będą z nich fajne talerze, patery i oczywiście kubki. Tego nigdy przecież za dużo.

A wracając do zajęć, to powitałam tu gro nowych osób i okazało się, że w wielu z nich drzemie spore zwierzę głodne twórczości własnej! To niebezpieczne i pazerne potwory, które trzeba mocno karmić, bo jak się nie może tworzyć, to wtedy nas boli. Tak więc oferuję tu im warsztat ze sporą wiedzą, doświadczeniem oraz narzędziami, a potem w efekcie mamy tu piękne gotowce, których nie ma nigdzie więcej na świecie. Przy czym w przeważającej części kobieca na zajęciach energia przenika mnie bardzo pozytywnie. To krzepiące fajne spotkania dla nas wszystkich, okraszone oczywiście tymi zgubnymi acz pysznymi ciasteczkami, które zawsze są świeżo upieczone. Istna masakra na chrupko!!

I czy to się da jakoś podsumować?? Jednym zadaniem to nie bardzo, jednak po kolejnym roku działania w tej pracowni dochodzę do w niosku: JESZCZE!! No a wchodząc w rok 2022 zawiadamiam, że to będzie dziesiąty rok trwania pracowni w takiej postaci, patrząc na budynek. Dokładnie 4 grudnia 2012 odbyło się uroczyste otwarcie pracowni, co niektórzy jeszcze pamiętają, a to zobowiązuje. Kiermasz grudniowy zapowiada się nielicho!

Ale my tu nie o tym, tylko mamy tu prawie przeddzień świąt, niniejszym życzę wszystkim takiej frajdy z pasji, jaką mam ja i 100 razy bardziej. Cokolwiek robicie, niech Wam przynosi dużo szczęścia podczas procesu tworzenia, wtedy każdy dzień będzie kolejnym okruchem szczęścia w codziennym zmaganiu. Pozdrawiam wszystkich i gratuluję tym, którzy dobrnęli do końca tego wpisu, idę lepić pierogi a pozostawiam Wam buziaki prosto z pieca gorące!