10 lat, 1000 kubków, 10000 sztuk

Doszłam do wniosku, kolejny z resztą raz, że Kubek, to rzecz najpraktyczniejsza, wręcz niezbędna, ulubiona i często bardzo prywatna. To przecież absolutna konieczność, aby była to rzecz piękna i niepowtarzalna. I w tym roku to właśnie będzie robione.

Ten rok bowiem jest dokładnie dziesiątym, w którym działa moja pracownia jako osobny budynek, wyodrębniony z domowych pieleszy, wyszarpany wraz ze stołem, który był moją całą pracownią jeszcze kilka lat wstecz. Na owym stole bowiem zaczęło się wszystko lepić z gliny , a prace niewypalone stały na półkach i czekały wiele miesięcy na swój piec. Piec stanął wreszcie w starej stodole, która z kolei otrzymała nowe życie pod wpływem gruntownego remontu i oto 4 grudnia 2012 roku nastało wielkie otwarcie pracowni, wówczas pod nazwą Markolor.

Pracownia Markolor to przede wszystkim miejsce, gdzie na kubkach było malowane. Kubki jeszcze wtedy kupowane były w hurtowniach, a ja zajmowałam się ich zdobieniem. Malowałam wszystko czego dusza moja lub klienta sobie zapragnęła. Wychodziły stąd serwisy do kawy przyzdobione łąkami kwiatów, pejzażami, czy widokami miast, malowałam pamiątki z miast, w postaci setek wizerunków ratuszów, kościołów lub uwieczniałam siedziby firm. Moimi klientami były urzędy miasta w Zielonej Górze, Głogowie, Polkowicach, Lubinie, Świebodzinie, Guben, Cottbus, Frankfurcie nad Odrą, Warszawie, Gdańsku, Poznaniu, i innych. Malowałam pamiątki z Zakopanego, z obozów dla młodzieży, dla pań z przedszkoli oraz szkół. Indywidualne zamówienia miałam od studentów z uczelni, gdzie zamówienia można było składać w punkcie ksero , lub kupić tam jakiś gotowy kubek, a oczywiście każdy był inny. Kubki moje porozłaziły się z tego co wiem, po całym świecie..

Kiedyś prowadziłam sobie ewidencję tych zamówień, które napływały zewsząd, numerowałam je skrupulatnie i mogę z całym przekonaniem powiedzieć, że pomalowałam w życiu przeszło 10 000 kubków! Poniżej macie przykłady tych realizacji.

 

Jednak z czasem zarzuciłam to zajęcie na korzyść pracy z gliną, którą pokochałam z wszystkich sił. Odnajduję w tym spokój, relaks, niesamowitą frajdę, radość z tego, że tworzę przedmioty od początku. Wyjmując z pieca moje własne prace odczuwam ogromną satysfakcję. I  wciąż nie jestem tym wszystkim zmęczona, przeciwnie, wciąż każdy pomysł rodzi kolejne dziesięć, a ja w każdej chwili jestem gotowa, aby je realizować.

Po tym szalonym wieloletnim czasie mojej własnej ery malarstwa, zaczęłam ręcznie wykonywać własne kubki. Sprzedawane były one przez kilka ładnych lat na jarmarkach w Niemczech, dlatego też i pracowni nie widać było na rodzimym rynku. Robione też były domki-świeczniki oraz małe ozdoby, ale nadal głównie kubki i to było głównym asortymentem pracowni.

 

Kolejnym etapem był czas na roczną przerwę na zebranie sił, myśli i planów. Wreszcie 3 lata temu pracownia ceramiczna przekształciła się w pracownię AG. W obecnym stadium to miejsce kwitnie, dosłownie i w przenośni, organizuję kiermasze , podczas których kupujecie moje prace, przychodzicie do mnie na warsztaty, z których wszyscy mamy frajdę, i oto Wy, kochani pamiętacie jak do mnie dojechać a ja nadal wiem co mam tutaj robić.

W tym roku zatem, wracam do korzeni i znów postanowiłam postawić na kubek. Plan jest taki, że zarządziłam sobie Wyzwanie o haśle 1000 Kubków! Tysiąc kubków, to nie na wiatr rzucony slogan ale skrupulatny plan! W tej chwili, 11 stycznia mam już. wykonane 42 sztuki! Na całe tysiąc mam prawie 11 miesięcy. Termin, wiadomo, 4 grudnia.

Zapytacie: a nie zanudzisz ty się tymi kubkami? Jak można robić przez tyle czasu to samo! Otóż nie. Pamiętajcie, kubek to tylko pretekst. To, co się tu teraz wyprawia to jest jedna wielka szajba. Na szczęście robię je seriami. Po 6, po 10… I na szczęście każdy z nich wygląda jeszcze jak kubek. Ale już niedługo : ) Codziennie od bladego świtu rzucam się w wir tworzenia udowadniając sobie, że prześcignę  pracą rąk własnych, moje osobiste pomysły.

Trzymajcie więc rękę na pulsie, zaglądajcie tu do mnie, a ja będę Wam tu zdawać relację z wyczynu. Wyzwania znaczy. Z tego co się tu wyprawia. Pośmiejemy się razem : )
Czuwaj.