Lipiec zaraz. Zrobiło się pół roku pyk, a ja z głową w kubkach. Gadam o nich, pokazuję, chwalę się, piję z nich, próbuje, smakuję, trzymam za ucho, sprawdzam czy zbiera, wyważam i projektuję. Lub wpadam po prostu na pomysł i robię. Bardziej to drugie.
Jedno jest pewne. Uwielbiam. To jakaś dzika miłość do przedmiotu tak użytecznego i tak szerokiego w ekspozycji. No sztuka może być sztuką. Tysiąc sztuk również może. Można tu zapanować nad pojemnością, wagą, nad stylem. Nad wszystkim.
Kubek. To praktyczna cudowna niezbędna w życiu sprawa. Może ci towarzyszyć na codzień w postaci okrutnie zaniedbanej (sama byłam świadkiem jak mój osobisty kolega z pracy używał swojego kubka codziennie po kilka razy, do WSZYSTKIEGO( kawa z mlekiem, bez mleka, herbata, barszczyk..) i NIGDY(!!) go nie umył…😱)..(!!!).
Może być to jednak przedmiot jedyny w swoim rodzaju, cudownie wyjątkowy i odjechany, który sprawia, że uśmiech sam powraca, który sprawia, że wciąż świeci słońce, który dodaje nam ekstra namiastkę jakiegoś rodzaju szczęścia.. Ja chciałabym, aby właściciel każdego z nich, tych moich kubków, czuł się jak prawdziwy farciarz, który wygrał los na loterii, bo może korzystać z tak unikatowego przedmiotu.. Robię wszystko, aby każda moja praca była wyjątkowa i doskonała. 😘
Fajne jest to, że co wymyślę, to jest to trafione. Każdy z kubków znalazł amatora, którego gust poszukiwał konkretnego przedmiotu. Każdy z nich podoba się i kubki sprzedają się fajnie.
A co z moim licznikiem na 1000 kubków? No cóż, jak pisałam wcześniej, nie robię ich na kilogramy. Z jasnym czołem i nieopisaną dumą wprawdzie przekroczyłam liczbę 369, ale plan zakładał już daleko dalej. Nic to. Postawiłam na jakość, dzielnie prę do przodu i nie biadolę, gdy zdarzają się pomyłki.. jakie pomyłki, zapytacie? No więc ostatnio zrobiłam taki kubek, który miał urywać d.., ale pomyliłam szkliwo i zamiast kolorowe kwiatki przykryć szkliwem bezbarwnym, to przykryłam je białym. Wyszła jakaś straszna lipa usmarkana grubym białym glutem, zamiast wypasionego, kolorowego cudu na łące.. no cóż. Trzeba zrobić krok w tył i jakimś sposobem uratować reputację kubka.. Się zrobi. Jak? Jeszcze nie wiem, ale uda są dwa. Uda się lub nie uda.
Tymczasem lipiec miesiącem bez warsztatów, więc nie sprzątam, nie spuszczam wody, nie tracę czasu na zbędne ruchy tylko działam. Zamierzam wyczarować całą górę szczęścia. Marzę o tym, żeby do pracowni nie dało się wejść, bo normalnie będzie tyle tego. Zapraszam popatrzeć na to i ewentualnie coś kupić.
Pozdrawiam więc gorąco znad mojej własnej, cudownej szajby 🥰👍